czwartek, 28 czerwca 2012


Rozdział XXX
Dobra pobudka. Dalej dziewczyno wstawaj, a nie leżysz jak kołek. Ale zaraz, zaraz. Ja się ruszyć nie mogę !! No dobra ruszyć się mogę, ale jednak coś mnie ty przydusza z deczka. Otwieram niezbyt chętnie oczy i odwracam się w stronę mojego nacisku. Aaa i co widzę. Najpiękniejszy widok na świecie, który w końcu. Nie nareszcie jest z powrotem mój. Jeszcze tak chwilę się na niego popatrzyłam, delikatnie przybliżyłam twarz do jego i pocałowałam. Poczułam jak się uśmiecha przez pocałunek. Odsunęłam się od niego i spojrzałam w te jego oczy, których nigdy nie wiem jakiego są koloru. Raz są błękitne, raz zielone. Z czasem stwierdzam, że wręcz turkusowe.
-I jak się czuje przyszła pani Styles ?- zapytał i ponownie mnie pocałował. Ja wzruszyłam lekko ramionami. 
- Tak przy okazji. Masz trochę ciężką rękę wiesz.- powiedziałam drocząc się z nim. Ten się zaśmiał i zaczął od tak mnie łaskotać. Ja zaczęłam piszczeć, śmiać się i w ogóle. W końcu usiadł na mnie, a ja już nie mogłam wytrzymać. Zaczęłam wymachiwać rękami jak oszalała no i się skończyło. Przygrzałam mu z pierścionka w policzek. O jak od razu z szedł ze mnie. 
-Nie po to ci kupiłem ten pierścionek, żebyś mnie nim biła.- powiedział trzymając się za bolące miejsce. Spojrzałam się niewinnie na niego.
-Serio, nie po to?- zapytała z całą powagą, ale w głębi już nie mogłam wytrzymać. Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju. Od razu co skierowałam się do pokoju Louis i Zayna. 
- No cześć chłopaki.- powiedziałam na wstępie. Ci jeszcze pierzyli się w swoich hotelowych łóżeczkach. Oni to mają za dobrze. 
- Cześć.- powiedział chrapliwym głosem mulat. Louis praktycznie od razu wylazł z wyrka.
- Powiem ci jedno.- zaczął Lou. Spojrzałam się na niego z lekkim z dziwieniem nie wiedząc o co może chodzić.- Ja wiem, że się ciszysz, że znowu jesteście razem i w ogóle. My też się cieszymy, ale błagam was nie hałasujcie mi kiedy ja mogę się wyspać.- powiedział marchewkowy potwór. Ja się tylko zaśmiałam. Nagle do pokoju wparował Harold z wciąż lekko krwawiącym policzkiem. Louis od razu się do niego rzucił.
- Co ci się stało.- zapytał z przerażeniem. Hazza skierował palcem na mnie.- Jak mogłaś !!!- warknął na mnie. Na szczęście wszystko się skończyło dobrze. Nie zostałam zamordowana przez niego. Wszyscy wróciliśmy szczęśliwie do domu. Weszliśmy do mieszkania, w którym o dziwo był tata ? Dawno się z nim nie widziałam. Ciągle pracował.Cieszyłam się że był w domu. 
-No pochwal się.- powiedział na wstępie. Dobra o co tu chodzi ?!
-Ale czym ??- nie no czy wy wszyscy mnie w coś wkręcacie ?
- Nie udawaj głupiej. Dobrze kochanie ?- powiedział i chwycił moją dłoń, na której miałam swój pierścionek. Zaśmiałam się na ten gest.
- Wyście wszyscy poszaleli.- zaśmiałam się. 
- Ty wiesz ile on się nasiedział nade mną, żebym się zgodził. Ja w pracy, a ten do mnie dzwoni i gada mi tu, narzeka. Ale wiesz jaka jest umowa ?- zwrócił się do chłopaka.
- Ależ oczywiście.- i mu zasalutował.-Nigdy więcej nie pozwolę żeby odeszła.- powiedział i pocałował mnie.  On jest taki kochany. 
- Kochanie, chodź na chwilę.- powiedział tata i od ciągnął mnie od reszty.- Chce się tylko upewnić, czy dobrze robię.- powiedział. 
- Tato kocham cię i rozumiem twoją obawę z tym. Ale ja go kocham i chce być z nim, ale obiecuję, że ze ślubem jeszcze trochę poczekamy.- powiedziałam i go przytuliła, a on mnie odsunął.
- Jak chcesz czekać, nie zgadzam się.- powiedział, a ja tak na niego 'Aha'- Nie no mówię serio. Chce żebyście się pobrali i to szybko, bo chce się pozbyć ciebie z domu.- powiedział.
- Nie no nie wierze mój własny ojciec chce się mnie pozbyć.- i uderzyłam go w ramie.
- Nie no żartowałem, ale wiesz o co mi chodzi.- ja się tylko uśmiechnęłam do niego i wróciłam do reszty, która siedziała na kanapie. 
-To kiedy ślub ?- palnęła Megg. A ja z spojrzałam się na nią z pode łba.- No co ? No bo nie wiem ile mam czasu na przygotowania.- powiedziała w obronie, a ja przewróciłam tylko oczami. 
- Glucie ty. Ja na razie o tym nie myślę. Na razie dostałam pierścionek.- a Harry mnie do siebie mocniej przytulił. 
- No dobra, ale jakieś wstępy ? Prosie, prosie, prosie !!! - powiedziała brunetka.
- Dobra cicho już świnko.- powiedziałam i się zaśmiałam. Wszyscy posiedzieli jeszcze trochę, a potem poszli. Został tylko ze mną Harry. Poszliśmy razem do mojego pokoju i legliśmy się na łóżku. Oczywiście oparłam się o niego, a on głaskał mnie po głowie. 
-Nie myślisz, że to trochę wcześnie?- zapytałam chłopaka.
-No może trochę, ale po co czekać dłużej.- powiedział.
-Nie no okey, ale wiesz tak porostu sobie myślę.- odpowiedziałam i się mocniej w niego wtuliłam. 
-Porozmawiamy jutro i się to co nie co ustali.- odpowiedział kędzierzawy. Aż w końcu zasnęliśmy w swoich objęciach. 
______________________________________
No cóż takie tam sobie. Piszcie proszę was co myślicie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz