sobota, 7 lipca 2012

Rozdział XXXI
Rano się obudziłam całkiem późno. Przeciągnęłam się po łóżku szukając Harrego, ale go nie było ze mną. Podniosłam się ze zdziwieniem. Przecież jest niedziela. Gdzie on jest. Pomyślałam. Może jest już na dole. No nic zeszłam na dół, ale tam nikogo nie było oprócz taty.
-Tato gdzie są wszyscy ?- zapytałam
-Dziewczyny nie mówiły gdzie poszły, a chłopacy musieli jechać do menadżera czy gdzieś, bo coś tam.- odpowiedział, ale fajna odpowiedź ' bo coś tam'. No nic.
- A mówili kiedy wrócą ?- spytałam ponownie.
- Mówili, że wrócą coś na obiad i, że przywiozą pizze. No nic ja lecę do pracy. Pa kochanie.- powiedział ojciec, ucałował mnie w czoło i wyszedł. Znowu zostaje sama. Zjadłam wcześniej naszykowane przez tatę śniadanie. Po skończeniu pozmywałam i usiadłam w salonie wgapiając się w wygaszony telewizor. Nagle na mój wzrok natoczyła się Niallowska gitara.
- A co mi tam. - powiedziałam sama do siebie. Wzięłam ją poprzypominałam chwyty i takie tam, aż w końcu z moich ust wydobyło się kilka słów, a z gitary dźwięki. 


And that's why I smile It's been a while, since every day and everything has felt this rightAnd now, you turn it all around, and suddenly, you're all I need, the reason why I smile

- Nie no nie wieże. Ona gra i jeszcze śpiewa.- powiedział głos za mną. Ze strachu aż podskoczyłam w miejscu i się odwróciłam. Za mną stały Meggie i Jess. 
- Nie wiecie, że się puka.- powiedziałam dość szorstko jak na siebie. 
- Ale przecież nic złego nie zrobiłyśmy. Uspokój się młoda.- powiedziała Jess z zadziornym uśmieszkiem na twarzy. Przewróciłam teatralnie oczami i odłożyłam instrument na miejsce. 
- Wiecie kiedy chłopcy wrócą.- zwróciłam się do przyjaciółek. One wzruszyły tylko ramionami jednak długo nie trzeba było na nich czekać. Po praktycznie zaraz po moim pytaniu było słychać jak wchodzą.
- Ja nigdzie nie jadę. Nie zostawię jej znowu.- rozpoznałam w tym głos Harrego. Akurat wszedł cały zdenerwowany do salonu. Rzucił krótkie 'cześć', pocałował mnie w policzek i pobiegł od razu na górę. We trzy stałyśmy i gapiłyśmy się na siebie wielkimi oczami, a do pokoju weszła reszta z kilkoma kartonami pizzy.
- Ktoś mi powie co się stało ?- zadałam pytanie, chyba które każdego zastanawia. 
- No bo byliśmy u menadżera i mamy jechać na dwa miesiące w trasę po USA.- wytłumaczył Louis. Nie no spoko.
- To dlaczego Harry jest taki wściekły ?- zdziwiła się Megg.
- No bo nie chce jechać.- odpowiedział Liam. 
- Głupek.- powiedziałam w sumie sama do siebie, ale co tam.- Pójdę do niego.- powiedziałam i zrobiłam to co przed chwilą powiedziałam. Zapukałam delikatnie w drzwi i powoli je otworzyłam. 
- Już wiesz.- powiedział na wstępie chłopak. 
- Wiem i nie rozumiem dlaczego nie chcesz jechać.- odpowiedział, a on się spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- Jak to nie wiesz. Nie chce cię znowu zostawiać samej.- powiedział. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem i usiadłam na łóżku zaraz koło niego.
- Hej. Nie przejmuj się tym. Będzie jeszcze wiele tras, koncertów i innych rzeczy, że będziesz musiał wyjechać, a ja zostać. To naturalna rzecz, ale jak tylko będę mogła przecież przyjadę wiesz o tym.- poczułam się jakbym coś małemu dziecku tłumaczyła, ale potem mocno się do niego przytuliłam.
- No właśnie jest ten problem, że nie będziesz mogła przyjechać.- powiedział smutnym głosem.- ja się szybko od niego odsunęłam.
- Ale jak to ?!- zdziwiłam się.
- Nie wiem, ale nawet Dan i El nie będą mogły, ani sani przyjaciele. Nikt.- no to się porobiło.
- Trudno.- powiedziałam, lecz nie bardzo chciało mi to przejść przez gardło.
- Nie chce jechać tam bez ciebie. Rozumiesz.- powiedział i mocno mnie do siebie przytulił. Ja jak głupia miałam już łzy w oczach.
- Ale to tylko dwa miesiące.- starałam się go jak i siebie pocieszyć, ale raczej mi to nie wychodziło. 
- No niby tak, ale co ze ślubem.- zmartwił się tym faktem. 
- Spoko, spoko. Jestem ja, mam Megg, Jess, Dan i El no i przecież jeszcze Vanesse. Nie musisz się oto martwić.- uśmiechnęłam się do niego delikatnie.
- No tak. Dobrze, że mam was.- powiedział i pocałował mnie delikatnie w usta.
- Kiedy jedziecie ?- zapytałam z ciekawości.
-Jutro.- powiedział szeptem.
- Dooooobraaaaa, jest pizza chodź jeść.- powiedziałam i pociągnęłam go na dół. Zjedliśmy wspólnie 'obiad' i usiedliśmy na kanapie w salonie.
- To my musimy się zbierać. Jeszcze trzeba się spakować.- zaczął Zayn. 
- Jadę z wami.- wtrąciłam szybko. Wszystkie oczy się skierowały na mnie. Harry, który siedział obok zwrócił się do mnie.
- Na pewno. Przecież możemy się pożegnać w domu tak jak Li i Dan.- wyszeptał. 
- Nie. Nie ma mowy. Jadę z wami i tyle. I tak właśnie po kilku godzinach jazdy znajdowałam się w apartamencie chłopców. Wszyscy poszli do siebie się pakować, prócz Liama, który poszedł do Dan. Ja poszłam za Hazzą i pomogłam mu trochę, ale zrobiło się trochę późno więc poszłam się wykąpać. Po skończonej wieczornej toalecie wgramoliłam się pod kołdrę na łóżku. Podciągnęłam nogi pod siebie  i patrzyłam jak moje bożyszcze nastolatków biega po pokoju, bez koszulki w poszukiwaniu jeszcze niektórych rzeczy. 
- Musisz jechać ?- wypaliłam nagle. Kędzierzawy spojrzał się na mnie ze zdziwieniem, lecz po chwili się uśmiechnął i dołączył do mnie na łóżku.
- Już o tym rozmawialiśmy.- powiedział Harry bawiąc się moim jeszcze lekko mokrymi włosami.
- No wiem, ale ja nie chce.- zrobiłam minkę naburmuszonego dziecka, któremu zabrano lizaka. 
- Kocham cię.- wyszeptał mi w ucho. Nie wiem czemu zawsze mi to poprawiało humor. Mocno się w niego wtuliłam.
- Zostaw to i zostań teraz ze mną.- poprosiłam go.
- Teraz i na zawsze.- powiedział, pocałował mnie i zostaliśmy tak w swoich objęciach, aż zasnęliśmy.
_______________________________________
Są wakacje, a mi się nudzi. Wrzucam wam już teraz, bo nie wiem czy będę miała potem kiedy bo wylatuję do Kanady, ale tak czy siak się postaram :D

czwartek, 28 czerwca 2012


Rozdział XXX
Dobra pobudka. Dalej dziewczyno wstawaj, a nie leżysz jak kołek. Ale zaraz, zaraz. Ja się ruszyć nie mogę !! No dobra ruszyć się mogę, ale jednak coś mnie ty przydusza z deczka. Otwieram niezbyt chętnie oczy i odwracam się w stronę mojego nacisku. Aaa i co widzę. Najpiękniejszy widok na świecie, który w końcu. Nie nareszcie jest z powrotem mój. Jeszcze tak chwilę się na niego popatrzyłam, delikatnie przybliżyłam twarz do jego i pocałowałam. Poczułam jak się uśmiecha przez pocałunek. Odsunęłam się od niego i spojrzałam w te jego oczy, których nigdy nie wiem jakiego są koloru. Raz są błękitne, raz zielone. Z czasem stwierdzam, że wręcz turkusowe.
-I jak się czuje przyszła pani Styles ?- zapytał i ponownie mnie pocałował. Ja wzruszyłam lekko ramionami. 
- Tak przy okazji. Masz trochę ciężką rękę wiesz.- powiedziałam drocząc się z nim. Ten się zaśmiał i zaczął od tak mnie łaskotać. Ja zaczęłam piszczeć, śmiać się i w ogóle. W końcu usiadł na mnie, a ja już nie mogłam wytrzymać. Zaczęłam wymachiwać rękami jak oszalała no i się skończyło. Przygrzałam mu z pierścionka w policzek. O jak od razu z szedł ze mnie. 
-Nie po to ci kupiłem ten pierścionek, żebyś mnie nim biła.- powiedział trzymając się za bolące miejsce. Spojrzałam się niewinnie na niego.
-Serio, nie po to?- zapytała z całą powagą, ale w głębi już nie mogłam wytrzymać. Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju. Od razu co skierowałam się do pokoju Louis i Zayna. 
- No cześć chłopaki.- powiedziałam na wstępie. Ci jeszcze pierzyli się w swoich hotelowych łóżeczkach. Oni to mają za dobrze. 
- Cześć.- powiedział chrapliwym głosem mulat. Louis praktycznie od razu wylazł z wyrka.
- Powiem ci jedno.- zaczął Lou. Spojrzałam się na niego z lekkim z dziwieniem nie wiedząc o co może chodzić.- Ja wiem, że się ciszysz, że znowu jesteście razem i w ogóle. My też się cieszymy, ale błagam was nie hałasujcie mi kiedy ja mogę się wyspać.- powiedział marchewkowy potwór. Ja się tylko zaśmiałam. Nagle do pokoju wparował Harold z wciąż lekko krwawiącym policzkiem. Louis od razu się do niego rzucił.
- Co ci się stało.- zapytał z przerażeniem. Hazza skierował palcem na mnie.- Jak mogłaś !!!- warknął na mnie. Na szczęście wszystko się skończyło dobrze. Nie zostałam zamordowana przez niego. Wszyscy wróciliśmy szczęśliwie do domu. Weszliśmy do mieszkania, w którym o dziwo był tata ? Dawno się z nim nie widziałam. Ciągle pracował.Cieszyłam się że był w domu. 
-No pochwal się.- powiedział na wstępie. Dobra o co tu chodzi ?!
-Ale czym ??- nie no czy wy wszyscy mnie w coś wkręcacie ?
- Nie udawaj głupiej. Dobrze kochanie ?- powiedział i chwycił moją dłoń, na której miałam swój pierścionek. Zaśmiałam się na ten gest.
- Wyście wszyscy poszaleli.- zaśmiałam się. 
- Ty wiesz ile on się nasiedział nade mną, żebym się zgodził. Ja w pracy, a ten do mnie dzwoni i gada mi tu, narzeka. Ale wiesz jaka jest umowa ?- zwrócił się do chłopaka.
- Ależ oczywiście.- i mu zasalutował.-Nigdy więcej nie pozwolę żeby odeszła.- powiedział i pocałował mnie.  On jest taki kochany. 
- Kochanie, chodź na chwilę.- powiedział tata i od ciągnął mnie od reszty.- Chce się tylko upewnić, czy dobrze robię.- powiedział. 
- Tato kocham cię i rozumiem twoją obawę z tym. Ale ja go kocham i chce być z nim, ale obiecuję, że ze ślubem jeszcze trochę poczekamy.- powiedziałam i go przytuliła, a on mnie odsunął.
- Jak chcesz czekać, nie zgadzam się.- powiedział, a ja tak na niego 'Aha'- Nie no mówię serio. Chce żebyście się pobrali i to szybko, bo chce się pozbyć ciebie z domu.- powiedział.
- Nie no nie wierze mój własny ojciec chce się mnie pozbyć.- i uderzyłam go w ramie.
- Nie no żartowałem, ale wiesz o co mi chodzi.- ja się tylko uśmiechnęłam do niego i wróciłam do reszty, która siedziała na kanapie. 
-To kiedy ślub ?- palnęła Megg. A ja z spojrzałam się na nią z pode łba.- No co ? No bo nie wiem ile mam czasu na przygotowania.- powiedziała w obronie, a ja przewróciłam tylko oczami. 
- Glucie ty. Ja na razie o tym nie myślę. Na razie dostałam pierścionek.- a Harry mnie do siebie mocniej przytulił. 
- No dobra, ale jakieś wstępy ? Prosie, prosie, prosie !!! - powiedziała brunetka.
- Dobra cicho już świnko.- powiedziałam i się zaśmiałam. Wszyscy posiedzieli jeszcze trochę, a potem poszli. Został tylko ze mną Harry. Poszliśmy razem do mojego pokoju i legliśmy się na łóżku. Oczywiście oparłam się o niego, a on głaskał mnie po głowie. 
-Nie myślisz, że to trochę wcześnie?- zapytałam chłopaka.
-No może trochę, ale po co czekać dłużej.- powiedział.
-Nie no okey, ale wiesz tak porostu sobie myślę.- odpowiedziałam i się mocniej w niego wtuliłam. 
-Porozmawiamy jutro i się to co nie co ustali.- odpowiedział kędzierzawy. Aż w końcu zasnęliśmy w swoich objęciach. 
______________________________________
No cóż takie tam sobie. Piszcie proszę was co myślicie. 

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Rozdział XXIX
Nie wiem jak to się stało, ale kiedy wszyscy pozasypiali w salonie to tak jak się obudziłam nikogo koło mnie nie było. Jak oni to zrobili ?! Nie mam w cale tak mocnego snu żeby ich nie usłyszeć. No ale cóż wstałam z tej niezbyt wygodnej kanapy i rozejrzałam się po domu. Nawet ojca nie było, ale on to pewnie w pracy już siedzi. No cóż ja mogę. Posprzątałam po naszej wczorajszej 'imprezie' po której został całkiem niezły syf, ale to wszystko przez Nialla i Megg. Głodomory, cholerne jedne, które jeszcze się żarciem muszą rzucać. No ale w końcu przyjaciół się nie wybiera, no w sumie to rodziny, ale oni to jak rodzina więc jeden pies. Nie wiem jak, ale zrobiła się godzina 14. To o której ja wstałam ?! A zresztą, co ja się dzisiaj tak przejmuję. Właśnie się kierowałam do kuchni kiedy ktoś zapukał do drzwi i po chwili wszedł.
-To my !!- usłyszałam głos Jess i Megg. No to dwie zguby się znalazł. Może mi łaskawie powiedzą gdzie były. 
-Hej, co na obiad ?- pierwsze słowa rzucone ze strony Megg.
-Jak gotujesz to co chcesz.- odpowiedziałam jej lekko zgryźliwie. Ona wytknęła mi tylko język i ruszyła w stronę lodówki. Wyjęła jakieś składniki i zaczęła coś tam pichcić. Oł je nie muszę gotować. Wraz z Jess usiadłam przy stole i czekałyśmy na nasz obiad. 
- Ej gdzie wyście się rano wynieśli ?- zapytałam po pewnym momencie. Ona nic mi nie odpowiedział tylko się chytrze uśmiechnęła. No nic po 15 minutach przyszła Megg i zjadłyśmy to co zrobiła. Nawet nie wiem co to było, ale całkiem smaczne. 
- Dobra to co robimy. Jakiś filmik czy coś?- zapytałam. 
- Nie dużo już tych filmów. Chodźmy się przejść do parku.- zaproponowała Megg. Zgodziłyśmy się. Poszłyśmy do mnie do pokoju bo nie wiedziałam w co się ubrać, a jak to one stwierdziły w dresie nogdzie nie pójdę. No więc ja biedna siedziałam sama na łóżku, a one latały jak powalone po pokoju z ciuchami w rękach. W końcu wybrały mi to :http://weheartit.com/entry/30373972 
Jezu po co one to robią. Przecież nie idziemy na jakąś imprezę czy coś. No cóż włożyłam ciuchy na siebie i ruszyłyśmy. Wsiadłyśmy do auta Jess i pojechałyśmy i tu uwaga .... Hyde Park. 
- Ej, dziewczyny miałyśmy iść na spacer, a nie na rajd samochodowy.- zwróciłam im uwagę.
- Oj nie przesadzaj. Strasznie zgryźliwa dzisiaj jesteś.- zwróciła uwagę Megg. Ja wywróciłam tylko oczami. Wysiadłyśmy i poszłyśmy w głąb parku. Ładny jest tą porą roku. Przechodziłyśmy koło dużej grupy ludzi, a przed nimi stała scena.
- O jakiś koncert.- zauważyła Megg i ruszyła w tamtą stronę. No co miałyśmy zrobić też poszłyśmy przecież jej nie można zostawić samej nigdzie. Dostałyśmy się bardzo blisko sceny. Rozejrzałam się po niej i zauważyłam Josha. Perkusistę chłopaków i zaraz mi pomachał.
- Wyyyyy !!!!!!!- ale byłam zła na nie. W co one mnie wpakowały. No nic wyrwać się już nie mogłam im. Na scenę wyszli chłopcy. Harry z mikrofonem, Niall z gitarą, no i Liam, Zayn i Lou. Jezu co to będzie. 
- Pewnie jesteś cie ciekawi co my dzisiaj tu robimy. Już tłumacze. Jesteśmy tu dzisiaj, ponieważ jest jedna osoba, która jest dla mnie bardzo ważna. Najważniejsza na świecie, ale chyba tego nie widzi.- mówił cały czas do tłumu. Nagle spojrzał na mnie.- Wiem, że zawaliłem to, ale proszę cie...- nie skończył, bo Niall zaczął grać.
(Partie Seana Paula są mieszane między Liam, Zayna i Louisa no i oczywiście to oh-oh robią razem)


I gotta find my way back
Back to summer paradise!
Harry Styles – One Direction

My heart is sinkin' 
As I’m liftin'
Up above the clouds away from you
And I can’t believe I’m leaving
Oh I don’t kno-kno-know what I’m gonna do
But someday
I will find my way back
To where your name
Is written in the sand (Stay in my name)

Cause I remember every sunset
I remember every word you said
And We were never gonna say goodbye
Singin' la da da da da (Yeah)
Tell me how to get back to
Back to summer paradise with you
And I’ll be there in a heartbeat
(Quick time, quick time girl) Oh-oh
I’ll be there in a heartbeat
(Quick time, quick time girl) Oh-oh

(Tell ‘em)
My soul is broken
Streets are frozen
I can’t stop these feelings melting through
And I’d give away a thousand days, oh
Just to have another one with you (baby girl)
Where real life can wait (it can wait)
We're crushin' like waves (yeah)
We're playing in the sand (me and you, girl)
Holdin' your hand

Cause I remember every sunset (I remember)
I remember every word you said
And we were never gonna say goodbye 
Singin' la da da da da
Tell me how to get back to
Back to summer paradise with you (yeah)
And I’ll be there in a heartbeat
(Quick time, quick time girl) Oh-oh
I’ll be there in a heartbeat
(Quick time, quick time girl) Oh-oh

the promised that we made, to about our friends
thinking about it, sunshine under trees
summer time on the beach, oh fine we get closer
under them trees, baby girl, you really got to me
its 3 o'clock, and we're together, and the time doesn't leave
in a heartbeat girl, sex on the beach, don't stand your world,
ask me i'm rich, loving you girl, is the best part of me

Someday
I will find my way back
To where your name
Is written in the sand

Bring it back
Brink it back
(Rewind)

Cause I remember every sunset (I remember)
I remember every word you said
And we were never gonna say goodbye (No way)
Singin' la da da da da
Tell me how to get back to
Back to summer paradise with you (yeah)
And I’ll be there in a heartbeat



Nie wierze. Kiedy on tak śpiewał na bilbordzie za nim ukazywały się nasze wspólne zdjęcia. Jakieś w parku, na plaży kiedy byliśmy wszyscy razem. Łzy miałam w oczach. Nagle Lou zszedł ze sceny i podszedł do mnie, wziął za rękę i zaprowadził na scenę. Ostatnią zwrotkę zaśpiewał prosto do mnie. Na bilbordzie pokazały się nasze zdjęcia kiedy się całowaliśmy, albo przytulaliśmy.

I remember when we first kissed
And how I didn’t wanna leave your lips
And how I’ve never ever felt so high (so high)
Singin' la da da da da

So tell me how to get back to
Back to summer paradise with you
And I’ll be there in a heartbeat
(Quick time, quick time girl) Oh-oh
I’ll be there in a heartbeat
(Quick time, quick time girl) Oh-oh
(Summer paradise, baby!)

I’ll be there in a heartbeat



Skończył. 
- Nie wiem kiedy mogłaś w ogóle pomyśleć, że nie jesteś dla mnie ważna. Tak jak mówiłem. Jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie. Nie potrafię sobie wyobrazić swojego życia bez ciebie.- Zrobił krótką pałzę.
- I znowu piosenka.-zaśmiała się przez łzy. Chłopcy również, prócz Harrego, który się nad czymś bardzo mocno zastanawiał. 
- Klaudia, wiem że to może trochę wcześnie, ale ...- uklęknął na jedno kolano. Zaraz, zaraz. CO ?! On mi się oświadcza ?!- Nie chce żyć bez ciebie. Zrozum to. Wiem, że wtedy zawaliłem, ale ja nie widzę świta po za tobą.- powiedział patrząc mi się prosto w oczy.
- Już ja mu nie starczam.- zaśmiał się Lou. 
- Zamknij się.- burknął na niego kędzierzawy. Spojrzał się jeszcze raz w podłogę i wyjął z kieszeni czerwone pudełeczko. Wziął głęboki wdech i spojrzał mi się w oczy.- Klaudio, czy zechciał byś, może nie teraz, ale w przyszłości zostać Panią Styles ?- otworzył pudełeczko, a w środku znajdował się przepiękny pierścionek http://www.tiffany.co.uk/Shopping/Item.aspx?fromGrid=1&sku=GRP04960&mcat=148204&cid=287466&search_params=s+5-p+11-c+287466-r+-x+-n+6-ri+-ni+0-t+  (można obejrzeć pod różnymi kontami)
Łzy lały mi się strumieniami. Nie mogłam się opanować. 
- T...a...t...a........... TAK !!!.- krzyknęłam. Harry spojrzał się na mnie z nie dowierzaniem, ale zaraz uśmiechnął się. Wziął mnie na ręce i zaczął kręcić wokół własnej osi. Mimo, że wszyscy klaskali i krzyczeli, ja nic nie słyszałam. Liczył się tylko on, ja i ta chwila. W końcu mnie postawił, założył pierścionek na palec. Oczywiście wszyscy wiwatowali, a on mnie namiętnie pocałował. Cały czas do mnie to nie dociera i pewnie długo nie dotrze. Po zakończonej 'uroczystości' pojechaliśmy do hotelu, w którym chłopcy się zatrzymali. Weszliśmy do pokoju. Chłopcy i dziewczyny się po pokładali. Zostałam tylko ja i on. 
- Czy takie wyznanie, że jesteś dla mnie ważna ci starczy ?- zapytał mnie. 
- Głupku. Oczywiście, że tak.- powiedziałam i pocałowałam go. Obydwoje położyliśmy się na łóżku i zasnęłam w jego objęciach. 
______________________________________________
Po woli zbliżamy się do końca z historią Klaudii i Harrego. Piszcie w komentarzach czy się spodziewaliście czegoś takiego, czy jednak nie. 

czwartek, 7 czerwca 2012

Rozdział XXVIII
Zabolało mnie to kiedy usłyszałam te słowa z jego ust. Jak to nie żyje ?! Wiem że może trochę dziwinie to zabrzmi ale z jednej strony ulżyło mi trochę. Wiem, wiem kto by się cieszył ze straty własnego dziecka, ale jestem za młoda na macierzyństwo. Chce zacząć wszystko od początku. Tylko jak ja mam mu to powiedzieć.
-Ciiiiiiii nie płacz, proszę. Serce mnie boli kiedy tak płaczesz. Jesteś dla mnie najważniesza i nie pozwole ci cierpieć nigdy. Nawet jeżeli mnie teraz nie chcesz.- powiedział Harry. Po tych słowach jeszcze mocniej się do niego wtyliłam. Czułam po nim, że się tego nie spodziewał. Nie wiem dlaczego ale zdawało mi się, że jesteśmy dla siebie teraz innymi, obcymi ludźmi. Jak to możliwe ? Nie mam bladego pojęcia. Brakuje mi go. Tak cholernie mi go prakuje. 
- Obiecasz mi coś?- zapytałam nie pewnie.
- Co tylko zechcesz.- odpowiedział. Odunęłam się od niego i spojrzałam głęboko w jego niebieskie oczy, w których jak zwykle się rozpływałam. 
- Obiecaj mi, że mnie nie zostawisz teraz samej.- powiedziałm. Kędzierzawy patrzył na mnie z nie dowierzaniem, że mu to mówię, ale po chwili się lekko uśmiechnęłą i delikatnie, ale z pasją mnie pocałował. Oparł swoje czoło o moje i szepnął. 
- Nigdy więcej.
*Następnego Dnia* 
Dzisiaj mnie wypisują. Nareszcie mogę wrócić do domu. Jak się cieszę. Harry ma po mnie przyjechać. Jeju jak to fajnie mieć go znowu przy sobie. Oho własnie wleciał huragan do sali. 
- No cześć.- powiedziałam odwrócona tyłęm do drzwi. 
- Skąd wiedziałaś, że to ja?- zdiwił się kędzierzawy i delikatnie pocałował mnie w policzek. Jak na razie nie odważył sie na nic więcej. No oprócz wczorajszego dnia, ale mi to nawet pasuje. Chce spowrotem potrafieć mu zaufać. Byłam już spakowana, więc on wziął tylko moją torbę i zaniósł do samochodu, a ja poszłam się odmeldować. Zaraz potem wróciłam do niego i pojechaliśmy do domu. Przez całą drogę żadne z nas się nie odezwało. Dziwnie tak. Zawsze za kółkiem zanudzał nas wszystkich jakimiś nudnymi opowiastkami, a teraz? Nic się nie odezwał. No cóż. Dojechaliśmy właśnie do domu. Lekko nie pewnym krokiem wyszłam z auta. Harry w tym czasie poszedł po torbę. No cóż trzeba zacząć wszystko od nowa i zostawić przeszłość za sobą. Weszłam do środka, a za mną Hazza. Najpierw przywitałam się z tatą, Megg i Jess. Weszłam trochę głębiej.
- KLAUDIA !!!!!!!!!!- wydarła się ta czwórka wariatów. Wszystkim rzuciłam się na szyję. Tęskniłam za nimi. Bez nich to ten dom był pusty. 
-Jak dobrze was widzieć.- powiedziałam złażąc z ostatniego, którym był Zayn. 
-Nam ciebie też. Tęskniliśmy za tobą.- powiedział Liam i przytulił mnie ponownie. No nic chłopcy zostali na noc, dziewczyny też. Fajnie się bawiliśmy. Znowu razem. Filmy, wygłupy, żarty. Właśnie oglądaliśmy jakiś głupkowaty film i popcorn się już skończył, bo oczywiście Niall z Megg zdążyli wszystko już zjeść. 
-Idę po popcorn.- oznajmiłam.
-Yhm.- odpowiedzieli tylko maniacy filmu. Jak oni mogą to oglądać? To jest na maksa nudne. No nic, wzięłam miskę i skierowałam się do kuchni. Niestety, że tak powiem nie udało mi się dojść do niej. Zastanawiacie się pewnie czemu. Już wam tłumaczę, a dlatego, że zastałam tam Jess i Zayna razem i się obściskiwali na moim blacie. Jak tylko to zobaczyłam oczy wywaliły mi z orbity, a krok, który miałam właśnie zrobić w przód, był w tył. Wbiegłam szybko do salonu z miską zasłaniającą mi twarz. 
-Przyniosłaś ten popcorn?- zapytał Irlandczyk. Nic nie odpowiedziałam, dlatego wszyscy się na mnie spojrzeli. WOW udało mi się ich oderwać od filmu. 
-Co tak stoisz?- zdziwił się Lou. 
-Zayn, Jess, kuchnia, mój blat.- udało mi się wykrztusić tylko tych kilka słów. Wszyscy zrobili wielkie oczy. 
- Ale, że ten tego?- zapytał nie pewnie Niall. 
-No coś ty. Wywaliła bym ich od razu z tamtą. Jak na razie to się tylko całują.- oznajmiłam. 
- Jak na razie.- zaśmiał się Liam i wrócił do filmu.
- Ty nie strasz mnie.- powiedziałam stanowczo. Po chwili do pokoju weszły nasze gołąbeczki. Na ich widok  Lou zagwizdał na palcach. Hahahaha, byście widzieli ich miny. Jess cała czerwona na twarzy, szybko usiadła z powrotem na kanapie, a Zayn jedynie skarcił go morderczym wzrokiem. Ja wróciłam do kuchni, a za mną szedł nie wielki cień w postaci Megg. Dziewczyna pomogła mi w przygotowaniu przekąsek. 
-Klaudia ... mogę cię o coś zapytać?- wypaliła niespodziewanie. 
-No pewnie. Coś się stało?- zaciekawiło mnie to, o co może jej chodzić.
- Bo jest taki ktoś i nie wiem czy ja też mu się podobam.- wyznała nieśmiało.
-I następni.- powiedziałam. Megg spojrzała się na mnie ze zdziwieniem. 
-Co następni?- zapytała.
- No co Jess i Zayn, Liam i Dan, Lou i El, ty i Niall.- powiedziałam. Ona się tylko zarumieniła na policzkach. 
-Skąd wiedziałaś.- tylko te słowa udało jej się wyszeptać.
- Oj no już nie przesadzaj, przecież to widać gołym okiem. Jesz prawie tyle co on, a wyglądasz jak patyk. Zresztą widzę jak na ciebie patrzy.- powiedziałam. 
- No dobra, ale ty i Harry?- dlaczego zaczynałaś ten temat????
*Oczami Hazzy*
-Idę zobaczyć, czy im w czymś nie pomóc.- powiedziałem i wstałem z kanapy. Poszedłem do kuchni. Słyszałem jak dziewczyny o czymś rozmawiały. Nagle Megg powiedziała.
- No dobra, ale ty i Harry.- na swoje imię przystanąłem. Wiem, że to niegrzeczne, ale chciałem wiedzieć co odpowie.
- Ja i Harry? Nie wiem. Kocham go naprawdę, ale nie umiem mu zaufać teraz. Wciąż mam uraz. Ja mu to wybaczyłam jednak boje się cholernie się boje. Na razie nie chcę tego zaczynać od nowa. Nie wiem czy jestem wciąż dla niego taka ważna.-powiedziała. Po tych słowach lekko się załamałem. Ona,ona dla mnie nie ważna? Kiedy, jak, gdzie??? Wróciłem się z powrotem do salonu i usiadłem koło Louisa.
- Stary jak jej pokazać, że mi na niej zależ?- zwróciłem się do przyjaciela. On wzruszył tylko ramionami. 
- Ale mi pomogłeś. Dzięki.- powiedziałem, z lekką ironią w głosie. 
- Pogadamy potem.-szepnął mi na ucho. Akurat do salonu weszły dziewczyny.  
____________________________
No cóż, jest. Nie jestem zbytnio zadowolona z niego, no ale cóż. Mówcie co myślicie. 

środa, 23 maja 2012

Na wstępie chciała bym was przeprosić za tą długą nie obecność, ale już wszystko chyba nadrobiłam więc rozdziały będą częściej :)
***
Rozdział XXVII
Jakieś trzy miesiące później.
Siedziałam już dość długo w domu. Ojciec jak jakiś walnięty latał nade mną. Wciąż pytając się czy czegoś mi nie brakuje. Strasznie mnie rozśmieszał tym. Vanessa niestety musiała już wrócić, ale obiecała, że jak przyjdzie czas to przyjedzie tu z powrotem. Na szczęście mam jeszcze Jess i Meggi, które bardzo mi pomagają. Już nie mogą się doczekać kiedy zostaną ciociami. Latają jak oszalałe po sklepach z akcesoriami dla niemowlaków. Niestety z Harrym nie utrzymuję żadnych kontaktów. Brak mi go. Tak cholernie mi go brak. Czasami płaczę z tęsknoty za nim, czasami krzyczę, że go tu teraz nie ma, ale wciąż kocham oglądać nasze wspólne zdjęcia. Brakuje mi tego uśmiechu, tych kręconych włosów, jego zapachu, ale trzeba żyć dalej i cieszyć się życiem dalej. Dzisiaj jadę na USG i tu uwaga z ... tam dara dam. Z Louisem. Uwielbiam tego marchewkowego potwora. Bardzo mnie wspiera w tym czasie. Zresztą jak reszta zespół no może prócz Hazzy. Z początku martwiłam się co powie Eleonor na to, że jest tak ze mną, ale nie miała nic przeciwko temu. Nawet się chyba cieszyła, że tak stara mi się pomóc.
No i w końcu dzwonek do drzwi. Zwlekłam się powoli z kanapy i poszłam je otworzyć. 
- No cześć mamuśka.-zaśmiał się Lou. 
- No cześć, cześć.- odpowiedział. Nie lubię kiedy mnie tak nazywa.
-Możemy iść ?-zapytał się. Ja wzięłam tylko dżinsową kurtkę z wieszaka i wyszłam, a on za mną. Wsiedliśmy do wozu i pojechaliśmy prosto do szpitala. Usiedliśmy w poczekalni i czekaliśmy na moją kolej. 
-Co byś chciała?- zapytał nagle brunet.
-Hmm?-zapytałam bo nie zbyt wiedziałam o co mu chodzi.
-No chłopca, czy dziewczynkę?-wyjaśnił.
-Emm, nie wiem. W sumie to wszystko mi jedno.-powiedziałam. Nagle zadzwonił mój telefon.
-Halo?-odebrałam, ale nikt się nie odezwał po drugiej stronie. Więc rozłączyłam się.
-Kto to?- zapytał zaciekawiony Lou.
- No właśnie nie wiem. Wciąż dzwoni ten sam numer, ale nikt się nie odzywa.- wytłumaczyłam. 
-Mogę zobaczyć?- zapytał ja podałam mu tylko telefon. Znowu zadzwonił ten sam numer. Chciała zabrać mu go.
- Ja odbiorę.- powiedział i odszedł kawałek dalej. 
*Rozmowa telefoniczna*
-Harry idioto co ty wyprawiasz?
-Lou? Co ty robisz?
- Jak byś chciał wiedzieć to staram się jej pomóc, ale to ty powinieneś tu siedzieć, a nie ja.
- Po tym co mi zrobiła?
- To po jakiego grzyba wciąż do niej wydzwaniasz.-Harry się rozłączył. 
*Koniec rozmowy*
Lou wrócił do poczekalni, a w tym samym momencie ktoś do mnie podbiegł, uderzył mnie pięścią w brzuch i z kolanka, a ja straciłam przytomność.
Kiedy się obudziłam znowu leżałam w szpitalnym łóżku, a obok siedział ... Harry ? Sapał, tak słodko wyglądał kiedy spał. Był cały zapłakany, blady i strasznie wychudzony. Wyciągnęłam rękę i delikatnie pogłaskałam go po policzku. Brakowało mi tego. Ledwo go dotknęłam, a on już zdążył przytrzymać moją rękę i przytrzymał ją.
- Brakowało mi tego.- wyszeptał. 
- Mi też.- odpowiedziałam ledwo słyszalnym głosem.
- I jak się czujesz?- zapytał z troską.
- Sama nie wiem. Brzuch mnie strasznie boli.- oznajmiłam.
- No właśnie w związku z tym.- zaczął. 
- Nie chce tego słuchać naprawdę.- powiedziałam.
- Ale to nie o to chodzi.- odpowiedział. Zrobiłam zdziwioną minę. 
- No to o co?- zapytałam.
-Jest mi naprawdę przykro, ale twoje dziecko nie przeżyło.- powiedział z drobnymi przerwami. Spojrzałam się na niego pustym wzrokiem, a po chwili pociekły mi z nich morze łez. 

sobota, 21 kwietnia 2012

Uwaga !!

Sorry ale nie będę mogła teraz wrzucać nowych rozdziałów, bo była u mnie wywiadówka i nie mam sześciu sprawdzianów napisanych więc rodzice zabrali mi kompa. Wrzucam wam to tylko dzisiaj i do zobaczenia za ... miesiąc może krócej ale wątpię po teraz mam dużo wolnego w szkole. To do zobaczenia pa :*

niedziela, 15 kwietnia 2012

Rozdział XXVI
Kidy się ocknęłam nie wiedziałam gdzie jestem. W ogóle to strasznie mnie głowa mnie bolał. Zamrugałam jeszcze kilka razy oczami, aż zaczęłam już wyraźnie widzieć. Podniosłam się lekko i rozejrzałam dookoła. Leżałam w szpitalnym łóżku. „No ekstra” pomyślałam. Po chwili do Sali weszła jakaś kobieta.
- Dzień dobry i jak się czujesz?- zapytała przyjaźnie.
- Dziękuję, nawet dobrze. Trochę mnie głowa boli.- oznajmiłam.
- To zaraz ci coś przyniosę.- powiedziała i wyszła. Po ubiorze można był stwierdzić, że to pielęgniarka. Do pokoju znowu ktoś wszedł.
- Czego chcesz?- byłam zła na sam jej widok.
- Nie mogłam cię tak zostawić tu samej.-  powiedziała Meggie. Nic się nie odezwałam tylko położyłam się na poduszkach.
- Wiem, że jesteś zła, ale zrozum to co się stało nie ma w ogóle znaczenia. Więc jeżeli mi nie wybaczysz to to zrozumiem, ale proszę wybacz chociaż Harremu.- powiedziała z troską.
- Jemu już wybaczyłam i do ciebie nie mam pretensji, ale i tak nie wrócę do niego. Nie mogę.- powiedziałam. Nagle do pokoju jak burza wparował Harry.
- Nic ci nie jest. Boże wiesz jak się przestraszyłem kiedy zadzwoniły do mnie dziewczyny.- powiedział zdyszany i znowu ktoś wlazł. Tym razem był to mężczyzna. Pewnie mój lekarz.
- Dzień dobry. Mam dla pani dobre wiadomość.- oznajmił.- Jutro pani może wyjść, ale musi się pani oszczędzać, prawie pani płód straciła.- wszyscy na Sali osłupieliśmy.
- Co proszę?- zapytałam.
- Jest pani w ciąż.- oznajmił mężczyzna.
- W czym jest?-  w trącił się Harry.
- Oj ty się już nie wtrącaj.- wnerwiłam się na niego. Chłopak spojrzał się z lekkim zdziwieniem na mnie. Widocznie nie myślał, że tak mogę zareagować.
- Czy to jest moje dziecko?- zapytał się nie pewnie. Spojrzałam się smutnym wzrokiem na niego, ale on chyba tego nie zauważył.
- Jeżeli w ciągu jakiegoś tygodnia był stosunek to z całą pewnością.- powiedział lekarz i wyszedł.
- Tydzień. Przecież to nie możliwe.- powiedział sam do siebie.- Nie zrobiłaś tego. Powiedz, że nie.- powiedział i spojrzał się na mnie ze łzami w oczach.
- Pomyśl jak ja się poczułam kiedy cię z nią zobaczyłam.- powiedziałam bardzo spokojnie.
- Ale to nie miało tak wyjść.- powiedział cały zapłakany.
- To też nie miało tak wyjść. Miałam się po prostu upić i tyle.- odwróciłam od niego wzrok. Widziałam jak po jego policzku spadła pojedyncza łza i wyszedł. Już go nie było.
- To może ja już sobie pójdę.- powiedziała Meggie i wstała.
- Nie zostań. Proszę.- zatrzymałam ją. Ona usiadła przy moim łóżku. Rozmawiałyśmy do późnego wieczora. Dobrze mi się z nią rozmawiało. Nawet ją polubiłam. Na drugi dzień zadzwoniłam do taty.
*Rozmowa telefoniczna*
- Cześć tato.- powiedziałam smutna.
- No cześć kochanie. Co się stało?- zapytał.
- Możesz przyjechać do szpitala?- zapytałam nie pewnie.
- Szpital? Zaraz będę.- powiedział i się rozłączył.
*Koniec rozmowy*
Rzeczywiści po 15 minutach już był. Wbiegł na salę równie szybko jak Harry.
- Boże dziecko co się stało?- zapytał głaszcząc mnie po głowie.
- To nic poważnego, ale musimy porozmawiać.- powiedziałam stanowczo. Ojciec zdziwił się. Kompletnie nie wiedział o co mi może chodzić.
- Ale obiecaj, że nie będziesz krzyczał.- powiedziałam.
- Obiecuję, tylko powiedz co się stało.- spojrzałam się na niego. Czułam jak do oczu napływają mi łzy, wzięłam głęboki wdech i …
-Jestem w ciąży.- powiedziałam zapłakana. Na początku nic nie powiedział. Patrzył się na mnie cały osłupiały jak by nie wiedział co to znaczy. Ale potem podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.
- Poradzimy sobie.- szepnął mi do ucha. „Miejmy nadzieję” pomyślałam.
___________________________
Moja dzisiejsza radosna twórczość :D

wtorek, 10 kwietnia 2012

Rozdział XXV
Po naszych ogromnych zakupach wróciłyśmy do domu. Od razu po przyjściu poszłam do swojego pokoju. Rozpakowałam swoje torby i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, umyłam głowę. Z mokrymi włosami i w samym ręczniku chodziłam po pokoju szukając odpowiednich ciuchów. W końcu wybrałam brzoskwiniową, delikatną sukienkę bez ramiączek, w trochę ciemniejszym odcieniu zamszowe wysokie szpilki. Wysuszyłam głowę, włosy pokręciłam, zrobiłam sobie delikatny makijaż i gotowa zeszłam na dół.  Nagle ktoś zadzwonił do drzwi, że byłam jedyna tam poszłam je otworzyć. Nie mogłam uwierzyć, w drzwiach stał siostra Harrego.
- Co ty tu robisz?- zdziwiłam się trochę.
- Chciałam, ci powiedzieć, że strasznie mi głupio za zachowanie młodego.- powiedziała Gemma.
- Ale to nie topie powinno być głupio.- stwierdziłam.
- No wiem, ale jednak. W sumie to też chciałam zobaczyć jak ty to przyjęłaś. Ale jak widzę całkiem dobrze.- stwierdziła brunetka.
- No jak widać. Wiedzę, że raczej nie tego się spodziewałaś. Ale nie jestem jak inne dziewczyn. Nie będę płakać i przesiadywać w pokoju całymi dniami. Bo co, on mnie zdradził. Nie dzięki- powiedziałam pewnie
- I bardzo dobrze. Cieszę się, że tak to przyjęłaś.- stwierdziła Gemma.
- Dzięki, że przyszłaś.- powiedziałam. Pożegnałam się z dziewczynom i wróciłam do środka.
- Kto był?- zapytała się schodząca ze schodów Jess.
- Gemma, siostra Harrego.- powiedziałam, a ona dziwnie się na mnie spojrzała.
- Czego chciał?- zapytała się.
- Nie ważne. Możemy już iść?- odparłam.
- No pewnie!- krzyknęła z góry Van. Szybko zeszła na dół starając się nie zabijać o własne nogi. W końcu zeszła i mogłyśmy już wyjść. Szłyśmy wciąż się śmiejąc. Doszłyśmy do jednego z najlepszych klubów w Londynie. Weszłyśmy ze spokojem do środka. Usiadłyśmy razem przy jednym ze stolików na kanapie. Zamówiłyśmy sobie od razu po dwa drinki, wypiłyśmy je i ruszyłyśmy na parkiet. W między czasie popijałam jakieś drinki. W końcu zaczęło mi tak dziwnie szumieć w głowie. Jeszcze nigdy się tak nie upiłam. Ale w sumie fajne uczucie. Przyczepił się do nas jakiś koleś. W sumie całkiem przystojny i bardzo miły. Wymieniłam z nim parę słów, ale nie zbyt wiele, bo nie umiałam się dosłownie wysłowić. DJ zapuścił jakąś wolną piosenkę. Ten chłopak poprosił mnie do tańca. Uśmiechnęłam się lekko i oparłam swoje ręce na jego barkach, a on swoje na moich biodrach. Jak tak tańczyliśmy zapatrzyłam się w jego oczy, kiedy on to zauważył z uśmiechem spojrzał się na mnie, a ja lekko speszona zniosłam wzrok na swoje buty. Zdjął jedną rękę z mojego biodra i chwycił mnie za podbródek, podniósł go do góry.  Spojrzał się mi głęboko w oczy i pocałował mnie. Zdziwił mnie na początku, ale nie przerwałam tego. Zeszliśmy z parkietu i poszliśmy gdzie w jakiś kąt. To była najlepsza noc, ale po pijaku. Kiedy się ocknęłam byłam już no prawie przytomna, otrząsnęłam się z tego wszystkiego.
- Co ja najlepszego zrobiła.- powiedziałam do siebie. Ubrałam się szybko i wybiegłam z tego klubu. Pobiegłam jak najszybciej do domu. Wbiegłam tam jak torpeda trzaskając drzwiami.
- Gdzieś ty była. I, że to niby ja tyle piję.- powiedziała Van. Nic się nie odezwałam tylko poszłam spać. Zrzuciłam z siebie kieckę i walnęłam się do łóżka. Po policzku spłynęła mi pojedyncza łza. Dlaczego ja to zrobiłam. Przecież ja i tak tego debila kocham. Nigdy sobie nie wybaczę, że to zrobiłam.
*Kilka dni później*
Siedziałam w domu oglądając telewizję i wpieprzając do popcorn to nutelle i kiszone ogórki na zmianę. Dziwne połączenie wiem, a dziwniejsze jest to, że nawet nie było mi niedobrze po tym.  Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Wstałam i je otworzyłam. W progu stała nie wysoka brunetka. Nawet ładna.
- Cześć, ja wiem, że się nie znamy, ale chciała bym porozmawiać.- powiedziała dziewczyna. Nic nie odpowiedziałam, tylko zaprosiłam ją gestem ręki do środka. Zamknęłam drzwi i pokierowałam się z nią do salonu.
- Sorry za bałagan.- powiedziałam.
- Nic nie szkodzi.- uśmiechnęła się.
- To co cię do mnie sprowadza?- zapytałam.
- Chciałam cię bardzo przeprosić. Wiem jak bardzo cierpiałaś widząc to zdjęcie.- powiedziałam. Zdziwiłam się co powiedziała.
- Że co proszę?- powiedziałam i wstałam.
- Ja naprawdę nie chciałam. Obydwoje byliśmy pijani.- stwierdziła.
- I ty masz jeszcze czelność tu przychodzić!- wydarłam się na nią.
- Ja naprawdę przepraszam.- po policzku pociekły jej łzy.
- Wynoś się, wynoś. Jasne ?!- krzyknęłam. Ale nagle tak jakby straciłam grunt pod nogami. Zemdlałam nic więcej nie pamiętam.

Meggie
____________________________
Ten rozdział dedykuje mojej kochanej Madzi, która chciała zostać uwieczniona w moim opowiadaniu. Więc proszę masz mam nadzieję, że spodoba ci się to jak cię tu opisałam :* 

niedziela, 8 kwietnia 2012

Rozdział XXIV
Wstałam dzisiaj koło 10. Wzięłam gorący prysznic, jakiś t-shirt chyba Harrego bo z Ramones, dresy i zeszłam na dół. Zastałam Van wgapiającą się w lodówkę.
- Szukasz czegoś specjalnego, czy tylko tak się patrzysz?- zapytałam śmiejąc się.
- I to i to. Poszukuję czegoś do jedzenia, ale nie ma nic w lodówce więc tak sobie patrzę.- powiedział uśmiechając się.
- No to chodź zrobimy jakieś zakupy.- chwyciłam ją za rękę i pokierowałyśmy się do sklepu. Akurat wstała Jass, więc powiedziałyśmy jej, że idziemy na małe zakupy na śniadanie. Wyszłyśmy i poszłyśmy do pobliskiego spożywczaka. Weszłyśmy do środka, wzięłyśmy koszyk i zaczęłyśmy buszować między półkami. Wzięłyśmy jakieś bułki, szyneczkę, serek, coś do picia. Oczywiście nie obeszło się bez słodkości i naszych kochanych żelek. Skończyłyśmy nasze zakupy i poszłyśmy do kasy. Kasjerka skasowała wszystkie przedmioty i zapłaciłyśmy. Van pakowała wszystkie zakupy do torby. Ja w tym czasie poszłam jakieś gazety zobaczyć. Wzięłam pierwszą z brzegu czyli The Daily Telegraph. To co tam zobaczyła wstrząsnęło mną. Na pierwszej stronie znajdowało się ogromne zdjęcie Harrego i jakiejś laski, z którą się całuje. Rzuciłam pismo i wybiegłam ze sklepu. Usłyszałam tylko za sobą „Co się …” Pobiegłam czym prędzej do domu. Wbiegłam do środka trzaskając wszystkimi drzwiami i rzucać wszystkim co wpadło mi w ręce.
- Co się stało?- zapytała  Jass kiedy weszła, rzuciłam jej wredne spojrzenie i pobiegłam do swojego pokoju. Opadłam na łóżko i zaczęłam płakać. Nie mogłam uwierzyć, że mi to zrobił. Myślałam, że łączyło nas coś więcej. Właśnie łączyło. To już jest koniec. Nigdy więcej nie chce o nim słyszeć i na oczy go widzieć. Wzięłam telefon i wybrałam jego numer.
*Rozmowa telefoniczna*
- O, cześć słońce.- powiedział radośnie.
- Nie słońcuj mi tu. Jak mogłeś? Jak mogłeś mi to zrobić. Myślałam, że liczę się dla ciebie choć trochę bardziej. Nie myślałam, że zrobisz mi kiedykolwiek takie świństwo.- wyrzuciłam z siebie wszystko to co miałam na sumieniu.
- Ale…- zaczął.
- Nie ma żadnego ale. Przepraszam Harry, ale to koniec. –powiedziałam, a po policzku spłynęła mi ostatnia łza. Rozłączyłam się. Zeszłam na dół gdzie siedziały dziewczyny czytające gazetę z artykułem nie mogąc uwierzyć, że to wszystko prawda.
- No Van. Doczekałaś się. Będziesz miała tą swoją Party Hard.- powiedziałam, a na jej twarzy pojawił się ogromny banan. Po tym wszystkim uspokoiłam się. Zjadłyśmy śniadanie, pojechałyśmy na zakupy i zaczęłyśmy się przygotowywać na imprezę.
*Oczami Harrego*
Rozłączyła się. Tylko co się stało? Dlaczego ona ze mną zerwała? Po policzku spłynęły mi łzy. Schowałem twarz w rękach i zacząłem szlochać.  Straciłem ją i jak na razie nie odzyskam. Jedno pytanie nasuwa mi się na myśl. „ Dlaczego?” Dopiero co wstałem i już takie wiadomości. Wyszedłem z pokoju, zakręciło mi się trochę w głowie. No chyba trochę za dużo wypiłem. Wszedłem do pokoju w którym siedzieli chłopacy. No i wkurzony Louis?
- Jak mogłeś? Tobie już kompletnie padło na tą włochatą czuprynę, czy co? No kurde Harry.- warknął na mnie.
-Ale co ja zrobiłem?- krzyknąłem na niego.
- To ty nie pamiętasz co się wczoraj stało?- zapytał mnie zdziwiony Niall.
- No gdy bym pamiętał to bym się nie pytał.- odburknąłem mu.
- Jesteś na okładkach wszystkich gazet jak się całujesz z jakąś dziewczyną.- wytłumaczył mi Zayn. Spojrzałem się na nie go z miną WTF. Podał mi jedną z gazet. Kurde rzeczywiście. To dlatego była taka zdenerwowana. To dlatego zemną zerwała. Nie miałem sił. Usiadłem na kanapie i zacząłem płakać. Co ja najlepszego narobiłem. No co? Jak ja w ogóle mogłem. Poczułem jak ktoś siada obok mnie i mocno do siebie przytula. Był to Tommo. Nie wiem co bez niego bym zrobił. Przepłakałem cały dzień tuląc się do każdego po kolei. Tylko się wymieniali, ale i tak najdłużej ze mną wytrzymał Lou i dziękuje mu za to.
____________________________
I jak może być? Mnie się tak średnio podoba. Piszcie co myślicie :D

czwartek, 5 kwietnia 2012

Rozdział XXIII
Minął już tydzień odkąd zajmujemy się tą choreografią. Jutro się spotykamy z nim, żeby nauczyć kroków i takich tam. Właśnie robiłyśmy jeszcze jakieś poprawki. Przez cały długi tydzień pracowałyśmy nad tym cholernym układem. Ja z Jass tańczyłyśmy, a Van wszystko nagrywała, żebyśmy potem mogły to poskładać i przy okazji nie zapomnieć kroków.
*Następnego dnia*
Mój kochany budzik zadzwonił o 6. No po prostu myślałam, że zaraz komuś trzepnę. Co mnie podkusiło żeby z nią się tam zabierać. No nic. Wstałam poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic. Weszłam z powrotem do pokoju i stanęłam przed szafą. Oparłam się lekko o jej drzwi i mi się trochę przysnęło. Zajebiście normalnie, śpię na stojąco. Kiedy się otrząsnęłam wyjem z szafy ciuch : http://stylistki.pl/schoool-158044/ .
Gotowa zeszłam na dół do kuchni. Tam czekały już moje przyjaciółki jedzące śniadanie. Przysiadłam się do nich. Nasypałam sobie płatków  i zalałam mlekiem. Jedząc to jak że przepyszne śniadanie zamknęłam oczy i jeszcze lekko przysypiałam. Czułam, że Jassmine dziwnie się na mnie patrzy w końcu się odezwała.
- Kto normalny je cokolwiek śpiąc?
- Tylko ja i Zayn.- odparłam i wybuchłyśmy śmiechem. Robiło się dość późno. Zaczęłyśmy się zbierać. Kiedy się ogarnęłyśmy wyszłyśmy. Wsiadłyśmy do samochodu Jass. Jechałyśmy jakąś godzinę. Na miejscu byłyśmy koło 9. Weszłyśmy do wielkiej hali, w której to wszystko miało się odbyć.
-No cześć. Jestem Bruno.-podleciał do nas zadowolony piosenkarz jak by nie wiedział, która godzina.
- Cześć, mam nadzieje, że nic się nie stało, że wzięłam ze sobą koleżanki. Proszę poznaj to jest Klaudia i Vanessa.  Klaudia pomagała mi przy układzie.- zdążyła pochwalić się blondynka.
- Miło mi was poznać. Jeśli chodzi o układ to może byś nam go pokazała.- zaproponował Mars. Bez namysłu udałyśmy się do jakiejś szatni, by móc się przebrać w coś wygodniejszego. Zaraz byłyśmy gotowe do pracy. Weszłyśmy na salę gdzie był piosenkarz i kilku tancerz. Podzieliliśmy się na dwie grupy, żeby było łatwiej ich tego nauczyć. Na szczęście dostałam samych tancerzy. W mig wszystko załapali. Grupa Jass chyba też, bo prawie natychmiast  byliśmy na planie. Wszystko było picuś glancuś i w ogóle. Do domu wróciłyśmy koło 16. Zamówiłyśmy wielką pizze. Oho Niall by się ucieszył. Zjadłyśmy wszystko. Włączyłyśmy sobie film. Jeden, drugi, trzeci. Skończyłyśmy koło północy poszłam się przebrać  i padłam po prostu na ryj. Zasnęłam niemalże natychmiastowo.
______________________________
Mam nadzieję, że się podoba :D

niedziela, 1 kwietnia 2012

Rozdział XXII
Obudziłam się koło 10. Nawet nie wiem. Wstałam, poszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Kiedy wyszłam z powrotem się położyłam na łóżko. Wzięłam telefon do ręki, była tam wiadomość od Harrego.
„Przyjeżdżajcie jak najszybciej. Stęskniłem się strasznie. Już mi ten skajpaj twój nie wystarcza. Kocham cię jak wariat. Twój Harry xxx”
Hahaha. Jak ja go kocham. No po prostu nie mogę bez tych esemesów żyć. Od razu mu odpisałam.
„ Już rezerwuję bilety do Manchesteru. Też się stęskniłam. Kocham cię. K xxx”
Zeszłam na dół, bo mojego kochanego laptopika nie było. No i oczywiście Van sobie siedzi i wpierdala kanapki.
-No kurde, Van nie nad kompem.- powiedziałam oburzona. No i oczywiście co? Pomidor jej zjechał na klawiaturę.
- No normalnie uduszę.- powiedziałam i rzuciłam się za nią w pogoni. Kiedy się zorientowała, że zaraz po niej odłożyła urządzenie, kanapki i zaczęła uciekać. W pewnym momencie Jass weszła do pomu i mój skayp zaczął się do nas dobijać. Blondynka usiadła i odebrała. Jak dla niej na całe szczęcie dzwonił Zayn.
- O hej Jass. Nie spodziewałem się ciebie. Gdzie jest Klaudia ?-przywitał się.
- No hej mulacik.- kochałam jak tak na niego mówiła. Haha.- dzięki za miłe powitanie. Klaudia goni Vanesse po całym domu.- odparła. Zaraz po tym przed laptopem pokazali się wszyscy z minami typu WTF? Ta się tylko zaśmiała.
- O co im tym razem poszło hę?- zapytał mało zdziwiony Liam. Ona wzruszyła tylko ramionami pokazała palec, która miał oznaczać, że mają poczekać. Usłyszałam o czym mówią, więc Jass nie musiała na wet pytać kiedy odparłam.
- Ona, pomidor, klawiatura.-  blądi wybuchła nie pochamowanym śmiechem. Znowu mina chłopców, więc zaczęła im tłumaczyć.
- Van jadła śniadanie i pomidor spadł na klawiaturę laptopa Klaudi. Wiecie jak ona go kocha.- odpowiedziała. Spojrzała się na mnie z miną ‘Dobrze zgadłam?’ podniosłam tylko dwa kciuki do góry z wielkim bananem na ryju. W końcu ze zmęczenia oby dwie padłyśmy przed zespołem na kanapie.
- I co zabukowałaś bilety?- zapytało moje słońce nigdy nie zachodzące.
- Nie jeszcze nie, ale jak to zrobię to ci wyśle eske.- powiedziałam, a on się uśmiechnął tym swoim zabójczym uśmiechem.
-No nic my musimy już kończyć. Fajnie było waz zobaczyć. Pa.- odpowiedzieli chórem ostatnie słowo i się rozłączyli. Od razu wzięłam komputer i weszłam na stronę z biletami lotniczymi. Kupiłam trzy bo Jess też chce jechać. Nawet chyba wiem z jakiego powodu. Lot mamy za 3 tygodnie więc spoko. Od razu wysłałam Harremu wiadomość. W odpowiedzi dostałam tylko ‘ Nie mogę się już doczekać’. Siedziałam tak chwilę kiedy z moich zamyśleń wyrwała mnie Jass.
-Słyszałam, że gadałaś z Tomem.- powiedziała. Przewróciłam tylko oczami.
-Słyszałam, że tańczyłaś coś swojego.- dokończyła.
- No i co z związku z tym?- zapytałam.
- A to, że dostałam propozycje ułożenia choreografii dla Bruno Marsa i myślałam, że może chciała byś mi w tym pomóc.- nic nie odpowiedziałam tylko rzuciłam się przyjaciółce na szyję.
- Czyli mam rozumieć, że się zgadzasz?- roześmiała się.
_______________________________
Dziękuję wam za to wszystko. Po prostu nie mogę uwierzyć w to wszystko co się tu dzieję. 
Jeżeli ktoś chciał by się mnie czegoś zapytać to może wejść na http://www.formspring.me (Oliwia1206), albo jak ktoś ma twittera to chętnie fallne was love1Dlifexxx 

piątek, 23 marca 2012

Rozdział XXI
Minął już tydzień odkąd chłopcy wyjechali. Dobrze się bawię razem z Van. Byłyśmy nawet na zajęciach u Jassmine. Chłopcy muszą codziennie dzwonić i sprawdzać czy żyjemy. Raz po zajęciach na telefonie miałam 20 nieodebranych połączeń  i tyle samo wiadomości. Czasem się zastanawiam czy oni w ogóle coś tam robią, że ten ciągle dzwoni. Mi się wydaje, że to jakieś próby, wywiady, zdjęcia, koncerty, a ten ciągle dzwoni. No nic. Codziennie gadamy przez skajpaja. Raz była u nas Jas kiedy z nimi gadałyśmy. Byście widzieli minę Zayna kiedy ją zobaczył. Od razu wielki banan od ucha do ucha i takie radosne iskierki w oczach. Najpierw rozmawialiśmy wszyscy razem, potem trochę ja z Hazzą i … Van z Niallem. Zadziwiła mnie dziewczyna. Zawsze mówiła, że to nic takiego, a tu proszę. Coś nam się tu kroi.
Właśnie szykuję się na zajęcia u Jas. Po 15 min. byłam już gotowa. Zeszłam na dół i czekałam na przyjaciółkę
-Van! Złaź zaraz się spóźnimy! – warknęłam z dołu.
-Już, Już!- usłyszałam tylko.
-Dlaczego ty zawsze się musisz spóźniać?- zapytałam kiedy schodziła ze schodów. Wzruszyła tylko ramionami, a po chwili z hukiem zleciała ze schodów. Szubko do niej podbiegłam.
-Nic ci nie jest ?- zapytałam z troską.
-Nie!- a po chwili wybuchła nie pochamowanym śmiechem. Wkurzyłam się na nią, że ta się śmieje z tego co zrobiła, a mi w cale nie było do śmiechu. Z boku to strasznie wyglądało. Odwróciłam się w stronę drzwi i zaczęłam się ubierać. Po chwili Van poszła w moje ślady. Wyszłyśmy z mieszkania i pokierowałyśmy się w stronę studia. Żadna z nas się słowem nie odezwała. Po chwili poczułam ciężar swojej przyjaciółki.
- No przepraszam! Nie gniewaj się na mnie.- zaczęła mi gadać do ucha.
- No dobra wiesz, że nie umiem się na ciebie długo gniewać.- odpowiedziałam, a ta się tylko promiennie uśmiechnęła. Zaraz potem byłyśmy już na Sali zajęć. Na całe szczęście zdążyłyśmy. Zaczęliśmy trenować jakiś nowy układ. Po równej godzinie zajęcia się skończyły. Wszyscy zaczęliśmy już wychodzić kiedy nasza pani trener nas cofnęła.
-Słuchajcie! Chodźcie jeszcze na chwilę!- wszyscy się posłusznie cofnęli.  Usiedliśmy przed nią  w małym półkolu.  Odwróciła swojego laptopa, którego trzymała na kolanach w naszą stronę i puściła jakiś filmik. Była to nasz grupa tańcząca do „Super Bas”. Wszystkim dosłownie szczęki opadły na swój widok na YT. Kiedy filmik się skończył dziewczyna zabrała głos.
- No to na tej stronie będziemy wrzucać filmiki z naszymi układami- uśmiechnęła się do wszystkich, a oni zaczęli sobie klaskać w ramach gratulacji ze względu na nasz pierwszy film w sieci.
- Dobra to teraz może iść.- powiedziała i zaczęli wychodzi. Jas również ją szybko za rękę.
- Mogę jeszcze chwilę zostać na Sali? – zapytałam.
- No spoko, ale nie długo zaczynają się następne zajęcia więc masz jakieś 15 minut.- oznajmiła.
- Ok. Starczy mi tyle czasu.- podziękowałam jej i wyszła. Miałam teraz chwile by móc przećwiczyć swój układ, który szlifuje już od jakiegoś czasu. (http://www.youtube.com/watch?v=P5x6TshVD8I   - patrzcie się tylko na tą laskę ) Kiedy skończyłam uśmiechnęłam się pod nosem. Nagle ktoś zaczął klaskać. Odwróciłam się w stronę drzwi, a o ramę stał trener, który miał po nas lekcje Tom.
- No ładnie, ładnie. Nie wiedziałem, że sama się bawisz w choreografkę.- powiedział.
- No widzisz ?- odpowiedziałam mu chamsko. Strasznie kolesia nie lubię. Próbuję poderwać każdą laskę w studiu. Myśli, że może mieć każdą. Bez wyjątku. W dodatku myśli, że jest taki przystojny i w ogóle. Rzygać mi się chce na jego widok. Wzięłam swoje rzeczy i chciałam już wychodzić kiedy ten mnie zatrzymał.
- Oj bez przesady, przecież wiem, że na mnie lecisz.- powiedział i się uśmiechnął.
- Pfff. To się grubo mylisz.- powiedziałam i porządnie go pchnęłam, aż walnął w futrynę.
- Jeszcze zobaczymy księżniczko !- krzyknął za mną. Ja mu tylko w ramach odpowiedzi pokazałam środkowy palec i weszłam do szatni. Szybko się przebrałam i wyszłam ze studia. Pokierowałam się w stronę domu. Wstąpiłam tylko jeszcze do Starbucka i kupiłam sobie Mango Frappuccino. Weszłam do domu, wzięłam prysznic, założyłam z dużą koszulkę Harrego i krótkie spodenki. Rzuciłam się na kanapę, porozmawiałam z chłopakami i włączyłam sobie jakiś film. Nie wiem kiedy zasnęłam. Obudziłam się koło 20. Wszyscy byli już w domu. Zjadłam sobie jakąś kanapkę i z powrotem poszłam spać. Tym razem już do siebie.


Tom
 ___________________________________________
 Dziękuję wam wszystkim za te 5000 tysięcy wyjść. Jesteście niesamowici.
Chciałam też powiedzieć, że nie ma mnie przez tydzień, ale biorę komputer więc jeżeli będę miała internet to możecie się spodziewać nowego rozdziału w przyszłym tygodniu.

niedziela, 11 marca 2012

Rozdział XX
Rano obudził mnie głośny hałas. Wyszłam pospiesznie z pokoju.  Zobaczyłam tatę, który coś sprzątał.
- Co ty zrobiłeś?- zapytałam go.
- Wazon mi się zbił.- powiedział zniechęcony. Wywróciłam tylko oczami i poszłam do siebie na górę. Wzięłam prysznic  i ubrałam się w pierwsze lepsze ciuchy :  http://stylistki.pl/no-155263/    . Już wyobrażam sobie furie Louisa na widok pasków i szelek. Zeszłam na dół i zrobiłam sobie płatki. Usiadłam przed telewizor. Akurat leciał „ Starcie Tytanów”. Mój ulubiony film. Poleciałam szybko po popcorn i żelki. Rozsiadłam się wygodnie na kanapie i zaczęłam oglądać. Film skończył koło 13. Poszłam do kuchni. Akurat zmywałam naczynia, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Wytarłam ręce i pobiegłam je otworzyć. W progu stali chłopcy. Kiedy mnie zobaczyli rzucili się na mnie, a po chwili wszyscy leżeliśmy już na ziemi.
- Chłopcy…hahaha… zaraz… mnie…udusicie…hahaha.- ledwo co powiedziałam to, a ci ze mnie zeszli.- Dziękuje!.- wstałam z podłogi .
- Moje paski i szelki !!!!- od razu na przywitanie. Roześmialiśmy się wszyscy.
- Będziemy tęsknić-  powiedział smutny Niall i mocno mnie przytulił.
- Ja też.- powiedziałam, a do oczu napłynęły mi łzy. Nie lubiłam się żegnać.
- Nie chcesz z nami jechać?- zapytał już odbrażony Louis z lekką nadzieją.
- Chciała bym, ale nie mogę. Obiecuję, że kiedyś do was przyjadę.- powiedziałam i mocno się do niego przytuliłam. W końcu podeszłam do Harrego.
- Ale obiecujesz?- zapytał nie pewnie.
-Obiecuje.- i pocałowałam go czule- A właśnie co z moją niespodzianką?- zapytałam zaciekawiona.
- A myślałam, że zapomniałaś.- zaśmiał się kpiąco.- Dobra możesz wejść!- krzyknął, a w drzwiach pojawiła się Van. Rzuciłam się jej na szyję.
- Co ty tu robisz?- zapytałam z niedowierzaniem, że tu jest.
-Też się cieszę, że cię widzę- powiedziała z sarkazmem.- Przyjechałam do ciebie, w końcu sama chciałaś.-powiedziała.
- No tak zapomniałam.- powiedziałam lekko speszona, że zapomniałam o tym.-Ale cieszę się, że jesteś.- i znów ją przytuliłam.
- Podziękuj Harremu-  powiedziała spoglądając się kędzierzawego. Odwróciłam się do niego z pytającą miną.
-Niespodzianka!- krzyknął, a ja rzuciłam się na niego całując.
-Dziękuje- powiedziałam, a ten się tylko uśmiechnął.
-Dobra, dość tych czułości. Musimy już jechać.-powiedział Louis.- Ty nie zapominaj, że on jest mój.- szepnął mi ucha.
- No jak mogła bym zapomnieć.- powiedziałam i uśmiechnęłam się szyderczo. Pożegnałam się jeszcze ze wszystkimi i poszli do tourbusu.  Pomachałyśmy im jeszcze przed domem, a kiedy zniknęli nam z oczu weszłyśmy do mieszkania. Wzięłam torbę Van i zaniosłam ją do jej nowego pokoju. Zeszłyśmy na dół i zamówiłyśmy pizzę na nasz tak zwany obiad. Rozsiadłyśmy się wygodnie w salonie, zajadając się nią i rozmawiając o tym co się wydarzyło kiedy się nie widziałyśmy.
-To co robimy?- zapytałam mnie przyjaciółka.
- Nie wiem, a na co masz ochotę?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Na imprezę!!!- krzyknęła z entuzjazmem.
-No nie wiem, nie wiem.- powiedziałam niechętnie.- Jesteś pewna ?- zapytałam.- Wiesz co się dzieję z tobą jak za dużo wypijesz- zwróciłam jej uwagę.
- No dobra, wiem, ale bez przesady. Teraz to robimy tylko taką, no wiesz lekką. Rozgrzewkę. Potem zrobimy sobie PARTY HARD !!!!!- na te słowa wstała z kanapy podnosząc ręce ku górze. Tak jak to robią fani piłki nożnej podczas zdobycia gola ;)
-No ok. A mogę wziąć znajomą? Poznałam ją ostatnio na zajęciach tanecznych.- powiedziałam.
- Na zajęciach tanecznych ? Dobra mniejsza o to, jeszcze mi opowiesz, ale pewnie, że ją zaproś. Im więcej nas tym lepiej.- powiedziała śmiejąc się. Poszłam do kuchni zadzwonić do Jas i zapytałam ją czy nie chce pójść z nami. Zgodziła się. Umówiłyśmy się o 19 u mnie. Było po 15 więc jeszcze szybko wysłałam jej adres mieszkania i poszłyśmy się razem z Vanessą przygotowywać do wyjścia. Ja założyłam to : http://stylistki.pl/na-luzie--151645/ ,  a Van to : http://stylistki.pl/p-155281/ . Kiedy byłam już gotowa było koło 18 więc zeszłam na dół do kuchni. Wyjęłam sobie z lodówki sok jabłkowy i nalałam do szklanki. Usiadłam w salonie na kanapie kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Odłożyłam szklankę na stolik i poszłam pospiesznie odtworzyć drzwi. W progu stała Jassmine ubrana tak : http://stylistki.pl/taki-o-d-154363/ . Na jej widok zagwizdałam jak ci wszyscy chłopacy w telewizji na widok niezłej laski. Ta się tylko zaśmiała i odpowiedziała
-Dzięki, ty też nie wyglądasz najgorzej.-uśmiechnęłam się do niej i wpuściłam do środka.
-Napijesz się czegoś?- zaproponowałam mojemu gościowi.
- Nie, nie dzięki.- odpowiedział krótko i zwięźle. Wskazałam gestem ręki, żeby usidła sobie na kanapie i zaraz to uczyniła, ja natomiast podeszłam pod schody.
-VANESSA!!!!!!!!!!!-wydarłam się na przyjaciółkę.
-Zamknij japę! Czego chcesz ?- wychyliła się wnerwiona za barierki schodów.
- Mamy gościa.- powiedziałam słodko i uśmiechnęłam się, jakby nic się nie stało. Dziewczyna zrobiła tylko wielkie oczy i zbiegła szybko po schodach
-Cześć ! Vanessa jestem- przywitała się.
-Hej! Miło mi Jassmine.-  odpowiedział blondynka.
- Dobra to ja lecę jeszcze na górę i zaraz będę- powiedziała Van i pobiegła tam gdzie mówiła prawie zabijając się o własne nogi. Spojrzałam na lekko zdezorientowaną tancerkę. Byście widzieli jej minę.
- Można się przyzwyczaić. Jeszcze nie widziałaś jej co potrafi jak się napije. Tyle że to jest jeszcze do wytrzymania. Ciesz się, że jak na razie poznałaś tylko Zayna. Kiedy cię poznam z resztą zespołu to dopiero się załamiesz.- powiedziałam, a ta spojrzała się na mnie jeszcze bardziej przerażona niż wcześniej. Zaczęłam się głośno śmiać, po czym sama do mnie dołączyła. Po chwili przyszła Van.
- To co idziemy ?- zapytała, a my pospiesznie wstałyśmy z wygodnej kanapy. Ruszyłyśmy w stronę drzwi. Ubrałyśmy się, ja zamknęłam dom i poszłyśmy. Szłyśmy sobie takim spokojnym spacerkiem co chwila się śmiejąc z jakiejś głupoty. W końcu Jes zapytała.
- A gdzie w ogóle idziemy?
- No w sumie nie bardzo wiemy.- odpowiedziałyśmy równo z Vanessą.
-No nic to ja was dzisiaj porywam.- powiedziała blondynka śmiejąc się jak te złe charaktery z bajek. Spojrzałyśmy się na nią jak na jakieś UFO i wybuchłyśmy niepochamowanym śmiechem. Po chwili się uspokoiłyśmy się.
- Dobra!- powiedziałyśmy znowu równo.
- Wy macie jakieś czujniki włączone czy coś, ze równocześnie mówicie?- zapytała nas niebieskooka.
-Nie wiem.- powiedziałyśmy znów razem. Tamta się tylko zaśmiała i znów ruszyła w drogę.
- To tu?- zapytałam zaskoczona. Właśnie stałyśmy przed klubem „IAMVIP”
-Yhm.- odparła krótko.
- Przecież my się tam nigdy nie dostaniemy.- powiedział wręcz wściekła Van.
- Nie martw się.- odpowiedziała blondyna i poklepała drugą po ramieniu. Podeszłyśmy do bramkarza.
- O! Hej Jas. Dawno cię u nas nie było.- oznajmił ochroniarz.
- No wiem. Bywa.- odpowiedział i wzruszyła lekko ramionami. Po chwili wpuścił nas do środka. Zaraz kiedy go minęłyśmy zapytałam.
- Co to było ?- i wskazałam palcem za siebie.
- To? E, tam. Długa historii.- machnęła na to ręką. Usiadłyśmy sobie przy barze i zamówiłyśmy drinki. Wypiłyśmy jeden, drugi, trzeci. Ruszyłyśmy we trzy na parkiet. Wywijałyśmy równo w rytm muzyki. Świetnie się bawiłam. Van tak jak obiecała nie wypiła za dużo, ale i tak udało jej się przelizać z jakimś kolesiem. Do domu wróciłyśmy koło 3 rano. Jas stwierdziła, ze zostanie u mnie. W sumie nie miałam nic przeciwko. Do mieszkania to w sumie wpadłyśmy bo Van się potknęła, a my o nią. Śmiejąc się doczołgałyśmy się do salonu. Ułożyłyśmy się w miarę wygodnie. Ja na kanapie, Jas na fotelach, a Van została podłoga. Nie protestowała długo, tylko ułożyła się podkulając nogi do siebie. Wyglądała tak słodko, że zrobiłam jej zdjęcie. Jakoś udało mi się je wrzucić na Twitter. Podpisałam je tak :
‘Skutki picia alkoholu przez Vanesse. W sumie to jeszcze nic, bywało gorzej ;D’. rzuciłam telefon na stół i zasnęłam.
 _________________________________________
Następny rozdział. Nie wiem jaki jest. Niektóre momenty mi się podobaj inne nie. Oceńcie sama.
A prawie bym zapomniała BARDZO, ALE TO BARDZO WAM DZIĘKUJĘ ZA 4589 wejść jesteście niesamowite. Nigdy nie myślałam że to nawet to 100 dojdzie :D