sobota, 3 marca 2012

Rozdział XVII
*2 tygodnie później*
Siedziałam u siebie w pokoju. Oglądałam coś w Internecie i słuchałam muzyki. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi, w sumie to nie jeden. Brzmiało to jakby ktoś próbował się dobić do nich. Zbiegłam ze schodów wywalając się przy okazji dwa razy. Kiedy byłam już na dole i utrzymywałam się jakoś na nogach krzyknęłam „ ZARAZ!!!!!!!” nim otworzyłam przejrzałam się jeszcze w lustrze. Nie wyglądałam źle, ale zawsze mogło być lepiej. Otworzyłam drzwi. W progu  stali chłopacy. Uśmiechnęłam się do nich ciepło, cała czwórka odwzajemniłam to, ale Harry był zły.
- Hej! Co jest?- zapytałam
- Co jest? Co jest? My tu stoimy od 15 minut pod twoimi drzwiami i próbujemy się do ciebie dostać. Było pewne, że jesteś, bo muzykę było słychać na końcu ulicy, a ty nie schodzisz. Wiesz jak się bałem!- był tak wciekły, nigdy go takiego nie widziałam. Podeszłam do niego pocałowałam i  mocno przytuliłam. Trochę się uspokoił.
- Ale, zobacz. Stoję tu przed tobą, nic mi nie jest.- powiedziałam , a on się lekko uśmiechnął. W sumie nie dziwię się jego zachowaniu, jakiś tydzień temu ze złości związanej ze śmiercią mamy rozbiłam lustro w łazience i potem próbowałam się podciąć. Pewnie odeszła bym do niej gdyby nie tata, który wszedł do łazienki. W szpitalu stwierdzono, że była to próba samobójcza i przypisali mi psychologa, czy psychiatrę. Nie wiem który jest od czego, ale muszę stwierdzić, że bardzo mi pomógł. Spojrzałam trochę inaczej na świat i teraz jestem trochę bardziej optymistycznie nastawiona do niego. I jakoś zrozumiałam co się stało. Dla tego zrozumiałe było jego zachowanie. W sumie to nawet słodkie. Po chwili zarosiłam ich do środka. Poleciałam szybko na górę wyłączyć muzykę. Kiedy zeszłam chciałam zaproponować im coś do picia, czy coś, ale kiedy zeszłam Niall nie było z nimi, natomiast zaraz wyłonił się z kuchni obładowany żarciem. Spojrzeliśmy wszyscy na niego, a ten odpowiedziałam nam prze zaciśnięte zęby, bo trzymał w nich paczkę chipsów
- No co ? Głodny jestem?- po tym wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Usiedliśmy razem na kanapie.
- To co was tu do mnie sprowadza?- zapytałam.
- Nie chciała byś może jutro pójść z nami do mojej mamy na kolacje. W końcu poznała byś moją rodzinę?- zapytał Harry.
- Z wielką chęcią.- powiedziałam z wielkim entuzjazmem.
- To fajnie. Przyjdziemy jutro po ciebie o 18.- powiedział mój chłopak.
- Okej. Będę gotowa.- odpowiedziałam. Posiedzieliśmy jeszcze tak trochę, zespół poszedł do siebie. Poszłam na górę, wzięłam długą relaksującą kąpiel i się położyłam. Byłam dzisiaj trochę zmęczona.
*Na drugi dzień*
Wstałam, było po 12. Wow, chyba byłam naprawdę zmęczona, skoro tak długo spałam. Chwilę poleżałam jeszcze w łóżku i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i umyłam włosy. Cały czas potem chodziłam tylko w szlafroku. Kiedy zakończyła łazienkową część udałam się do kuchni. Taty dzisiaj niebyło w domu, wiec obiad musiałam sobie sama zrobić. Stwierdziłam, że będzie to makaron z jakimś sosem. Samo przygotowanie zajęło mi jakąś godzinkę. Potem zjadłam, muszę przyznać, że całkiem nieźle mi wyszło, ale najlepszy kucharzem to ja nie jestem. W kuchni to zawsze mama siedział, ale źle mi to też nie wychodziło. Kiedy zjadłam posprzątałam w kuchni i ruszyłam do siebie do pokoju. Stanęłam przed swoją garderobą zastanawiając się w co się ubrać. Stwierdziłam, że założę tą sukienkę, którą kupiłam za pierwszym razem w Londynie. Założyłam ją tylko raz, więc nie zaszkodzi jej znów ubrać(http://www.photoblog.pl/hammeringcherry/116314605/1222.html ). Nim się obejrzałam była godzina 17. Szybko poszłam do łazienki się przygotować. Ubrałam sukienkę, zrobiłam delikatny makijaż i zakręciłam włosy na lokówkę. Kiedy wyszłam akurat była 18 zeszłam szybko na dół i usiadłam na kanapie czekając na zespół. Zrobiło się 5 więc się trochę zmartwiłam. Zawsze byli punktualni. Stwierdziłam, ze do nich zadzwonię. Wykręciłam numer do Hazzy, nie odbierał, po tem do Louisa, również nie odbierała. Wykręciłam numer do Zayna.
-Halo?-  zapytał
- Gdzie wy jesteście? Czekam na was już 15 minut.- powiedziałam z lekkimi wyrzutami.
- Louis oddaj lokowanemu jego bokserki- usłyszałam chyba Liam- Nigdy!- krzyknął Louis. Wolę nie wiedzieć co się tam dzieje.
- Sorry. Zaraz będziemy u ciebie- powiedział Zayn i się rozłączył. Rzeczywiście po 10 minutach byli już u mnie.  Usłyszałam pukanie do drzwi, szybko poszłam otworzyć.
- Hej! Sorry, naprawdę, ale to wszystko wina Louisa, bo mi pochował wszystkie ciuchy jakie miałem uszykowane.- powiedział zdyszany Harry. Spojrzałam się karcąco na Louisa. Ten tylko się uśmiechnął i wzruszył ramionami.
- No nic się przecież nie stało. Może chodźmy już, bo twoja mama się pewnie już niecierpliwi.- powiedziałam, a ten się tylko uśmiechnął. Wyciągnął rękę w moją stronę, szybko ją chwyciłam. Weszliśmy wszyscy do samochodu Louisa i pojechaliśmy do domu rodzinnego Harrego. Sama droga nie zajęłam nam długo, ale jednak mieszkałam dość spory kawałek od niej. Po jakiś 15 min. byliśmy pod domem. Wysiedliśmy z auta i skierowaliśmy się w stronę pięknych, dębowych drzwi. Ja stanęłam ostatnia. Strasznie się denerwowałam. Po chwili usłyszałam za sobą szept
- Nie denerwuj się, wszystko będzie dobrze- powiedział Liam, nic nie odpowiedziałam tylko się lekko uśmiechnęłam. Po chwili usłyszałam okrzyk radości. Z pewnością była to mama loczka. Wszyscy weszliśmy do środka. Pani Styles przywitała się z chłopcami. Nadeszła moja kolej. Serce waliło mi jak nigdy. Podszedł do mnie Harry i uśmiechnął się tylko.
- Mamo to jest Klaudia.- przedstawił mnie Harry. Spojrzała się na mnie. Na początku nic nie powiedziała. Ale po chwili uśmiechnęła się szeroko do mnie.
- Witaj w rodzinie.- powiedziała i mocno mnie przytuliła do siebie. Kamień spadł mi z serca kiedy to powiedziała. Mieliśmy przejść kiedy ktoś mnie zatrzymał.
- Mówiłem, że nie będzie tak źle.-powiedział ponownie Liam. Ja się znów uśmiechnęłam, lecz to już była taka prawdziwa radość. Zasiedliśmy wszyscy do ogromnego stołu. Miło spędziliśmy ten czas. Dużo rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Dowiedziałam się ciekawych rzeczy z życia mojego chłopaka. Lecz przez cały wieczór czułam, że jego siostra nie spuszcza ze mnie wzroku. Kiedy skończyliśmy kolację zaproponowałam, że pomogę im posprzątać. Oczywiście nie obeszło się bez protestów z strony pani Styles, ale jakoś udało mi się wbić w jej łaski i posprzątać. Ze wszystkim pomogła mi siostra Harrego, Gemma.cały czas zastanawiałam się czy zagadać do niej czy może jednak nie.
- Nie zrozum mnie źle, ale czy ze mną jest coś nie tak, bo cały wieczór mnie obserwujesz?- powiedziałam prosto z mostu. Spojrzała się na mnie pytającym  wzrokiem, lecz po chwili się uśmiechnęła.
- Nie to nie tak, po prostu jestem z Harrym bardzo mocno zżyta emocjonalnie. To do mnie pierwszej przyszedł się wyżalić, że wyjeżdżasz, to do mnie przyszedł o poradę co zrobić by cię odzyskać. Po prostu teraz sprawdzam i tu bez obrazy, czy byłaś warta tego zachodu.- powiedziała, nie wiedziałam, że jestem dla niego tak ważna, lecz po chwili dodała- Muszę powiedzieć, że na pewno byłaś warta tych starań. Ale jak go skrzywdzisz. To nie wiem co ci zrobię- po tym co powiedziała wybuchłyśmy śmiechem. Miło mi, że tak ważna osoba jaką jest Gemma dla Harrego mnie polubiła. Dokończyłyśmy naszą pracę i wróciłyśmy razem śmiejąc się do salonu. Chłopcy spojrzeli się dziwnie na nas. Najpierw z takim niedowierzaniem, ale po chwili Hazza uśmiechnął się wesoło. Usiadłam pomiędzy nim, a Niallem, który ciągle coś wżerał. Po chwili coś do mnie powiedział,
- Sczerala się ciebnie wirko.-ale ja nie zrozumiałam, bo miał pełną buzię.
-Co?- zapytałam. Szybko przeżuł to co miał i połknął.
- Mówiłem, że masz szczęście, że cię Gemma polubiła- powiedział. Muszę przyznań, że zdziwiło mnie to.
- Ale jak to?- zapytałam wciąż nie dowierzając.
- Rzadko się zdarzało, żeby ona polubiła nową dziewczynę Harrego. W sumie możesz czuć się wyjątkowa. -Po tych słowach rzeczywiście czułam się wyjątkowa, a co jeśli tylko udaje, że jest dla mnie tak miła. W sumie wolę o tym nie myśleć. Wieczór dobiegał końca. Pożegnaliśmy się i pojechaliśmy do domu. Podwieźli mnie, kiedy wyszłam z samochodu poczułam, że ktoś chwyta mnie za rękę. Odwróciłam się i zobaczyłam nikogo innego jak Harrego. Poszedł odprowadził mnie do drzwi, a po chwili powiedział.
- Musimy porozmawiać- nie wiedziałam o co może chodzić, ale wpuściłam go do mieszkania i usiedliśmy na kanapie. Chwycił mnie za ręce.
- Czy zrobiłam coś nie tak?- zapytałam. Ten się tylko uśmiechnął.
- Nie oczywiście, że nie.- powiedział
- To o co chodzi?- zapytałam
- Wyjeżdżamy w  trasę- powiedział, a ja poczułam jakby ktoś mi wbił nuż w plecy.
- W trasę? Na jak długo?- zapytałam ze smutkiem w głosie.
- Na 2 miesiące- powiedział. Czemu to tak szybko musiało przyjść. Wiedziałam, że w końcu gdzieś będą jechali, ale nie myślałam, że tak szybko i w dodatku w wakacje. Nie zdążyłam się nim nacieszyć tak bardzo jak bym chciała.
- Dwa. Trochę długo , ale jakoś wytrzymam- powiedziałam i wymusiłam jakiś uśmiech. Chyba to zauważył bo zaraz od razu mocno mnie przytulił.
- Ale obiecuję, że będę dzwonił i pisał. Co dziennie- powiedział
- Kilka razy dziennie- powiedziałam dość surowym tonem. Uśmiechnął się tylko.
- Dobrze co tylko chcesz słonko. Ja już idę, bo chłopcy mi się tam na śmierć wynudzą. – powiedział. Poszłam odprowadziłam go do drzwi, pożegnałam się z nim. Jeszcze nie wsiadł do auta kiedy zapytałam.
- A kiedy wyjeżdżacie?
- Nie wiem dokładnie, ale chyba tak pod koniec tygodnia!- krzyknął i wsiadł do pojazdu.
Poszłam na górę się położyć. Dłuższy czas nie mogłam zasnąć. Wciąż myślałam jak to będzie kiedy on wyjedzie, ale zaraz potem zasnęłam chyba już ze zmęczenia.
_______________________________
Ten rozdział zajął mi 4 i trochę stron w Wordzie, więc mam nadzieję, że się będzie podobać. piszcie co myślicie.  

1 komentarz: